Najgorsze w tym wszystkim jest to, że dzieje się tak szybko. Rozpadają się dawne przyjaźnie, tracisz czas na spełnianie marzeń, co więcej zaczynasz w nie wątpić albo zapominać co naprawdę się dla ciebie liczyło, kolejny cios, umierasz w środku. Co wtedy? Jak wstać? Wszystko jest w nas. Próbuję odnaleźć siłę do walki.
W prosty sposób mogłabym zepchnąć winę na pogodę, ale okazała się najlepszym co mnie dziś spotkało i skłoniło do uśmiechu. Nie chcę wywlekać na blogerze prywatnych problemów, z którymi walczę, ale przez nie nie mam pomysłu na post. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Oby najgorsze już było za mną :)
A wy jak motywujecie się do działania?
Co robicie gdy wali się wam świat?